Widzowie, którzy licznie zgromadzili się w niedzielne popołudnie na stadionie przy ulicy Konopnickiej obejrzeli festiwal bramek. Za nami derby Dąbrowy Górniczej, pojedynek wicelidera RKS Zagłębiez KS Mydlice, który zajmował trzecią lokatę z pięciopunktową stratą do RKSu. Można powiedzieć, że porażka właściwie przekreślałaby nasze Mydlice z walki o 2. miejsce w tabeli, z kolei zwycięstwo zniwelowałoby stratę do wicelidera do dwóch "oczek".
Spotkanie nie ułożyło się najlepiej dla naszej ekipy, bo już w 10. minucie meczu popełniamy błąd, faulując rywala w polu karnym. "Jedenastkę" na gola zamienia gracz RKSu i od tego prezentu zaczyna się gra naszego zespołu, który szybko odpowiada. Zaledwie sześć minut po stracie bramki w zamieszaniu w polu karnym Bartek Milik zachował zimną krew do samego końca i wpakował piłkę do bramki rywala. To był moment, gdzie mieliśmy kilka dogodnych okazji po dośrodkowaniu z prawej strony, lecz zabrakło dokładności i odpowiedniego timingu, by Milik mógł ustrzelić dublet w derbach. Nasz snajper miał jeszcze jedną dogodną okazję sam na sam z bramkarzem, ale uderzył nieprecyzyjne przenosząc futbolówkę nad bramką rywala.
"To był ten moment, gdzie mogliśmy wyjść na prowadzenie i jak to w piłce bywa skoro nie my to oni. Mieliśmy przewagę doświadczenia nad rywalem, ale w kilku sytuacjach zachowaliśmy się jak nowicjusze niepotrzebnie faulując rywala będącego tyłem do bramki i w ten sam sposób straciliśmy drugą i trzecią bramkę" - powiedział trener Kamil Miodek.
Druga stracona bramka padła tuż przed przerwą w 41. minucie, ale tuż przed przed przerwą w polu karnym nadepnięty od tyłu został nasz prawy obrońca Artur Kovach przewracając się w polu karnym, jednak sędzia nie dopatrzył się przewinienia.
"Arbiter główny tłumaczył się tym, że Artur został nadepnięty na buta, a nie stopę. To nonsens." - twierdzi trener KS Mydlice. W drugiej części meczu musieliśmy gonić wynik, a w 47. minucie była to już dwubramkowa przewaga rywala. I właściwie od tej pory inicjatywę przejęli gracze RKSu, którzy dobrze czuli się w grze z kontry i spokojnie mogli podwyższyć wynik spotkania. Jednak świetnie w naszej bramce spisywał się Olek Klymov i w głównej mierze dzięki niemu nie straciliśmy czwartej bramki. Nie stwarzaliśmy sobie zbyt wielu dogodnych okazji do zdobycia bramki, dużo było przepychanek po faulach z obu stron. Na całe szczęście przyszła chwila, gdzie dobrze rozegraliśmy piłkę z lewej strony na prawą, a tam znakomicie pokazał się Dawid Łoboda, który posłał piłkę w długi róg bramkarza RKS zdobywając gola na 2:3. Rywale cały czas groźnie nas kontratakowali, ale na całe szczęście wciąż z tą samą nieskutecznością i to zemściło się w 90. minucie meczu. Dobre dośrodkowanie Langowskiego ze środkowej strefy na gola zamienił ... gracz RKS Zagłębie, który przedłużył lot piłki głową, a ta wylądowała w bramce tuż przy słupku bezradnego bramkarza rywali.
"Na pewno żadna z drużyn nie jest w pełni zadowolona ze zdobyczy punktowej. Niemniej jednak akceptujemy taki stan rzeczy i już nie będziemy rozpamiętywać tego spotkania tylko skupiamy się na kolejnym rywalu, bo będziemy walczyć do końca o jak najwyższą lokatę w tym sezonie" - podsumował nasz szkoleniowiec.
Serdecznie dziękujemy wszystkim kibicom, którzy tak licznie pojawili się na stadionie (mecz obejrzało ponad 150 osób) i zapraszamy naszych fanów na kolejne spotkanie. Przypominamy, że już w najbliższej, 14. kolejce 14 kwietnia o godzinie 17:00 zagramy na wyjeździe z rezerwami Sarmacji Będzin.