Relacja z meczu

Autor:

Redakcja serwisu

Utworzono:

11.10.2015

Pierwsze brawa przy Sportowej 7 rozległy się w 8 minucie, kiedy z woleja na bramkę rywala uderzał Maciej Kowalczyk. Nasz napastnik chybił jednak celu. Goście także rozpoczęli z dystansu, ale próby Marcinów Kaczmarka i Smolińskiego spotkał taki sam los.

Podczas pierwszego kwadransa najlepszą okazje miał w 12 minucie Robert Brzęczek, który otrzymał doskonałe podanie z głębi pola od Marcina Nowackiego. Filigranowy młodzieżowiec był sam przy linii 5 metrów, zgubił jednak pikę i wstająca już z miejsc kluczborska widownia musiała oblizać się smakiem. Premierowy celny starzał nasi chłopcy oddali w 20 minucie. Kowalczyk mierzył z 25 metrów i piłkę nie bez problemów wypiąstkował Bartosz Fabiniak.

Zmiana rezultatu mogła nastąpić 6 minut później. Prawą stroną przedarł się Kamil Kurowski i jak na tacy wyłożył futbolówkę Wojciechowi Reimanowi. Jak pomocnik gości spudłował z 7 metrów wie chyba tylko on sam. Od 32 minuty podopieczni Artura Skowronka stawać musieli w dziesiątkę. Za drugą żółtą kartkę boisko opuścił Adrian Bielawski i taktyka przyjezdnych na Kluczbork musiała iść do weryfikacji. Widać to było zresztą na placu gry.

Olimpia do tej pory poczynała sobie bardzo dobrze i sprawiała momentami dużo korzystniejsze wrażenie. Ofensywne zapędy ekipy z Grudziądza jakby opadły i do głosu dochodzić zaczął MKS. W 43 minucie oglądaliśmy przepiękną akcję biało-niebieskich. W roli skrzydłowego znalazł się Adam Orłowicz i dośrodkował wprost na głowę Michała Kojdera, a ten minimalnie przestrzelił obok słupka. Chwilę później Grudziądz znów był w opałach. Szukający non-stop swych szans "Kowal" hukną wprost w Fabianiaka.

Druga połowa mogła rozpocząć się od katastrofy. Po wrzutce z autu piłka spadła na 3 metr, wprost pod nogi Donalda Djousse. Kameruńczyk był tak zaskoczony, że posłał ja panu Bogu w okno. Nie dasz? 55 minuta przyniosła zmianę rezultatu. Orłowicz znów zaszalał na prawej stronie, wypatrzył dobrze ustawionego Kowalczyka, ten zachował się jak profesor i wyprowadził nas na prowadzenie.

Na następny dreszczyk emocji czekaliśmy do 72 minuty. Ekipa z Grudziądza nie rezygnowała i była bliska wyrównania za sprawą Michała Łabędzkiego, który mierzył z ostrego kąta i trafił w spojenie słupka i poprzeczki. Oskar Pogrzelec wyciągnął się jak struna, więc mogliśmy w tym momencie mówić o sporym szczęściu. Mimo osłabienia przyjezdni ani myśleli oddać w sobotę trzy punkty.

Zawodnicy w zielono-białych strojach już do końca zawodów praktycznie nie opuszczali naszej połowy. W 83 minucie Adam Banasiak egzekwował rzut wolny, kąśliwie, po ziemi i z kozłem, i tylko dzięki Pogorzelcowi na tablicy wciąż było 1:0. A mogło skończyć się 2:0... W doliczonym już czasie gry stuprocentową kontrę zmarnował Piotr Giel, a to, co zrobił, trudne jest do opisania.

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości